FB Dadadesign.pl Cacani.eu Youtube

Zapiski z Kenii część 2

Wybrzeże

Pierwszy ranek w Kenii przywitał nas chmurami ??? Tak tak chmurami. Sądziliśmy że słonce będzie się na nas lało strumieniami, gorąc przedzierać się będzie poprzez liście palm. A tu rześki poranek.
W oczekiwaniu na słońce kilka słów o samym hotelu. Wszyscy którzy wyjeżdżali na wycieczkę „Afryka Dzika” zostali zakwaterowani w hotelu Mombasa Continental Resort. Trochę nas to zdziwiło bo kupując wycieczkę akurat tego hotelu nie było w puli jaka mogla się trafić. Jak widać i w tym przypadku Itaka nie spisała się najlepiej. Zona naczytała się sporo o tym hotelu i jak się okazało nic w zasadzie się z tych ponurych wspomnień Polaków się nie sprawdziło. Wybiegając trochę w czasie mogę śmiało powiedzieć że polecam ten hotel jak najbardziej.


Klasyczne obrazki z pięknej Kenijskiej plaży

Oszczędzę opisów które każdy zainteresowany może znaleźć w necie dziesiątki. Hotel ma cztery piętra i z każdego pokoju w mniejszym lub większym stopniu widać ocean. Pewnie że najlepiej mieć te gdzie i widać basen i Ocean ale nie przesadzajmy nie jedzie się do Kenii po to by siedzieć w pokoju i podziwiać z niego widoków, w dzień się siedzi na nad Oceanem lub basenem a w nocy i tak nic nie widać. Noc tak jak przystało na ludzi i kawę jest tu czarna, pojecie zmierzchu w zasadzie nie istnieje. Jest dzień jak to nazwałem wczesny tak do południa kiedy temperatura jest względna potem jest dzień właściwy gdzie temperatura jest już bezwzględna i jest noc. Numer pokoju jest przypisany do was jeszcze przed waszym przyjazdem wiec nie ma sensu lamentowanie i zamienianie na lepszy. No chyba że małżeństwo dostaje dwa łóżka może wtedy warto powalczyć o jedno wspólne małżeńskie :) Wracając do samego hotelu, obsługa życzliwa, uśmiechnięta, z każdym można zamienić kilka słów. Pojęcie pole pole (powoli powoli) tutaj jeśli istnieje to w zaniżonej skali. Wszystko funkcjonuje w miarę szybko. Co zaskakujące przyzwyczajeni do zostawiania napiwków sprzątającym pokój ludziom i tym razem zostawiliśmy, jak się okazało napiwek nie został wzięty. Taka sytuacja zdążyła się tylko w jednym hotelu Egiptu, ale tam się dowiedzieliśmy że obsługa ma bezwzględny zakaz brania napiwków zostawionych w pokoju. Jeśli się chce wrzuca się do ogólnej skrzyneczki której zawartość jest rozdzielana pomiędzy wszystkich. Trzeba przyznać że jak na Egipt dość specyficzne podejście. Ale my o Kenii mieliśmy pisać :) ) jedzenie w restauracji super, choć oczywiście w miarę monotonne, ciężko wymagać by dzień w dzień były serwowane inne dania. Codziennie jednak były wprowadzane zmiany, i tak można było zakosztować jednego wieczoru dania typowo regionalne a drugiego ….. pierogi ruskie lub kotlet schabowy !!!! hmm na wspomnienie owoców z morza na grillu aż mi ślinka cieknie. Swoja droga widać ludzie przyrządzając dania czują się docenieni jeśli pokazujemy że ich regionalne dania nam smakują. Taki przynajmniej wnioskowałem jak się okazało ze już w/w owoce morza się skończyły, kucharze nerwowo zakręcili się do okola i w końcu jeden z nich pobiegł do kuchni specjalnie dla nas przygotować dodatkowe porcje. Pożarliśmy wszystkie.

Podsumowując bo słońce wychodzi, obsługa super przyjazna nie pole pole :) , Jedzenie smaczne, basen może trochę mały, od 1.0 do 2.0 ale z barem i wodą o temperaturze żurku. Plaża, no właśnie plaża, piaseczek żółty z leżakami nie ma żadnego problemu, pan z obsługi zaraz przynosi materace i ręczniki wystarczy zatrzymać się na chwile przy wolnym leżaku. Przypływy i odpływy można ustawiać jak w zegarku. Sama plaża czysta bez jakiś paskudnych wodorostów. Niestety nie wiem czy to zasługa obsługi czy odpływu który wszystko zabiera.
Na samej plaży oczywiście tzw beachboysi oferujący wszystko a i nawet więcej, Masajowie i Samburu bardziej lub mniej oryginalni i stateczki oferujące wodne safari. Nie ma zejścia do wody bez wymiany zdań na temat kupna lub choć spojrzenia na asortyment wszak „look is free” :)
Ale o tych rytuałach i sposobach ich uniknięcia opisze jak wrócimy z safari bo to ono tutaj w całej opowieści jest najważniejsze.


Oryginalni jak tylko można wojownicy Samburu / Beachboysi wyczekujący każdej okazji do wciśniecia czegokolwiek / Klasyczny widok.

Na koniec dodam ze ranek choć pochmurny okazało się że może nas jeszcze bardziej zaskoczyć….. deszczem. Jak lunęło to jak z wiadra, nie tam nikt się nie rozdrabniał w kapuśniaczek, najnormalniejszy chlust z wiadra, fakt ze coś koło 5 minut może trwało ale wrażenie było niezłe. Potem jak za machnięciem różdżki słońce wyszło w pełnej krasie. Niestety na prawdę na słońce trzeba tutaj uważać nawet jak nam się wydaję ze nie grzeje lub grzeje słabo to jednak nadal jest to równik, Najlepiej kłaść się w cień palm, nie na otwartym słońcu, spokojnie przez palmy też się człowiek opali. Jedna podpowiedź ustawiajcie tak leżaki by nie znaleźć na trajektorii lotu orzecha kokosowego. One na prawdę spadają z palm a to może być przykre. Obsługa hotelowa próbuje ściągać orzechy i stare liście palm żeby krzywda się nie zdążyła turyście ale lepiej samemu być przewidującym. Dobrze że profilaktycznie wzięliśmy Pantenol bo żona przesadziła z kąpielą słoneczna już po paru godzinach i trzeba by ja ratować.

Na koniec dnia jeszcze spotkanie z rezydentką, która klepała wyuczone formułki by ludzi którzy jeszcze nie kupili wycieczek nagle poczuli nieopanowaną chęć udziału w nich. Ostrzegała żeby nie wychodzić z hotelu, w takich słowach że czuło się jakby mieli nam za bramą ręce poucinać :) Skasowała pieniądze za wycieczki i tyle było dobrego. Acha jeśli ktoś z was nie ma dolarów „kolorowych ” którymi będzie trudno normalnie płacić, rezydentka spokojnie je przyjmie jako zapłatę za fakultety więc nie ma czym się stresować. A walutę tak czy inaczej warto wymienić na krajowe szylingi którymi wszędzie się posługują a są miejsca że tylko nimi. My wymieniliśmy od razu na lotnisku w miłym kantorku u pani muzułmanki kurs raczej standardowy 1$=75 KSH. I jeszcze jedna informacja wiza co nas milo zaskoczyło mimo ze powinna w tym okresie kosztować 50$ nadal kosztowała 25$. Może po prostu jeszcze nie zdążyli zmienić kartek przy okienkach wizowych z nowymi cenami, jak widać pole pole też ma swoje dobre strony :)

Jutro safari i to już od 6 rano Hakuna Matata.

<<< Lot i pierwszy dzień   Tsavo East pierwszy dzień >>>