FB Dadadesign.pl Cacani.eu Youtube

Zapiski z Tunezji

Sousse   Monastyr   Mahdia   Kairuan   Kartagina

Nasza podróż w zaciszu i zgiełku Tunezyjskich medyn


Przepiękny widok na medynę ze szczytu wieży Ribatu w Sousse

Najpierw wyjaśnijmy czym jest „medyna” -  jak twierdzi wikipedia - „ to termin oznaczający starą arabską dzielnicę (najczęściej w Afryce Północnej) mieszczącą bazary, główny meczet (zwany wielkim) oraz inne ważne budynki”. Takie nasze  stare miasto. W tym opisie brakuje mi jeszcze informacji o tym, że medyny są  otoczone często murami obronnymi, no i przede wszystkim – że ciągle są zamieszkane. Nie jest to sztuczny twór – utrzymywany na potrzeby turystów – a żywy organizm. Warto też wspomnieć, że ze względu na swoje walory historyczno -architektoniczne  - niektóre medyny wpisane zostały na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. W Tunezji jest to min. medyna w Sousse i Tunisie.

Niestety z biegiem czasu medyny zatracają nieco swój naturalny klimat, wpływ ma na to oczywiście postęp no i przede wszystkim -  rozwój turystyki. Jednak jeśli nie boimy się zapuścić w głąb, pozwolimy sobie zagubić się w plątaninie uliczek, zwłaszcza tych mniej uczęszczanych -  można przenieść się wieki wstecz i poczuć klimat dawnej medyny.

Soussa

Soussa – trzecie pod względem wielkości miasto w Tunezji, zdecydowanie jeden z popularniejszych kurortów turystycznych  - dziesiątki hoteli ciągnące się wzdłuż wybrzeża, aż po kraniec Port El Kantoui – największego w Tunezji portu jachtowego – należącego do miasta. W dobrych czasach - ponad milion turystów rocznie. Plaże, knajpki, kawiarenki, sklepy  - zdecydowanie zadbano o to – by przyjezdny się nie nudził. My jednak –zamiast na rajd po nowoczesnych atrakcjach Susy – chcemy was wyciągnąć na wycieczkę wąskimi uliczkami starego miasta.
Medyna w Sousse – to tak naprawdę główna atrakcja tego miasta. Turystom mieszkającym w licznych hotelach Sousse dostanie się do niej nie powinno przysporzyć większych problemów. Hotele zlokalizowane są najczęściej po zachodniej stronie aglomeracji. Należy kierować w stronę głównej ulicy noszącą imię Habiba Burgiby. Idąc nią do samego końca, trudno będzie nam ominąć medynę. A gdyby „coś” na pewno taksówkarze pomogą. Jeśli natomiast jesteście zakwaterowani  w Skanes lub Monastirze - najłatwiej będzie dostać się metrem czyli szybką kolejką naziemną – za ok. 700 milimów (tutaj link do rozkładu jazdy), lub autobusem 52A/52B - koszt mniej więcej podobny (autobusy zatrzymują się po przeciwnej do kolejki stronie medyny – niedaleko bramy bab El-jabli i Ribatu. Jeśli wybierzemy kolejkę -  dojeżdżamy do samego końca trasy. Przystanek jest oddalony paręset metrów od medyny. Wychodząc z dworca metra powinno się zauważyć na wprost - odległości jednej przecznicy – mury medyny. Jeśli jednak będziemy się czuli niepewnie – zawsze można spytać kogoś o drogę – nie zostaniemy bez pomocy – a może nawet trafi nam się jakiś lokalny przewodnik za kilka groszy?. Gdybyśmy chcieli dostać się głównym wejściem, z dworca skręcamy w prawo i idziemy wzdłuż nadbrzeża przy którym cumują min. statki zabierające turystów na „rejsy”. Możemy dokładnie w się przyjrzeć na jakie cuda przyjdzie nam być zaokrętowanym.

Dla osób mieszkających w pobliżu Tunisu, wycieczka do Sousse też może być ciekawą przygodą. Bilet na pociąg kosztuje około 8DT. Trochę ponad dwugodzinna podróż w komfortowych warunkach upłynie nam szybko. Wysiadamy także na stacji końcowej w Sousse ( inna stacja niż "metra") idziemy najczęściej "za resztą w prawo ulicą Hassana Ayachi i na samym jej końcu będziemy widzieli już bramy medyny. Bramy to zresztą dość względne pojęcie. Jesteśmy bowiem przed wyłomem w murach który powstał w czasie II wojny światowej. Po prawej stronie mamy sklep z ustalonymi cenami - Soula Center. Dobra opcja na zakupy dla osób pierwszy raz będących w Tunezji czy też krajach arabskich. Tutaj w klimatyzowanych salach możemy na spokojnie oglądać rożne souveniry. Nikt nie nagabuje, nie wciska niczego na siłę, generalnie – nie ma tu tego rwetesu i poczucia osaczenia czasami – co na souku. Obsługa natomiast, jeśli chcemy, jest gotowa nam pomagać. Tutaj też warto zorientować się mniej więcej w cenach, tak by to było bazą do ewentualnego targowania się w sklepikach medyny. Warto też zwrócić uwagę na jakość wykonania. Często, choć nie zawsze, jakość w Soula Center będzie znacznie wyższa i jeśli np obsługa mówi że to jest torebka ze skóry camela to jest to torebka ze skóry camela :) W Medynie nie jest to już takie oczywiste. Jednak musimy mieć świadomość, że zarówno w Suola jak i na souku – często możemy trafić na produkty „made in china” zamiast spodziewanego „in Tunisia”. (Ps. Jeśli chcemy kupić przyprawy – nie robimy tego w Soula Center, a raczej albo na straganach, albo w małych sklepikach, albo w ostateczności z Magasin General – taki drobny oftop)


Plan medyny w Sousse / kolorem zaznaczone opisywane miejsca w tekscie
11. Wielki Meczet / 18. Ribat / 21. Zawija Zakkak / 13. funduk Kalaout el-Koubba / 19. cysterny Sofra / 20 muzeum / 42 kawiarnia Sales obok Bab el-finga / 16. muzeum Dar Essid


Zaraz po przekroczeniu murów medyny rzucają nam się w oczy dwa najbardziej okazałe zabytki tego miejsca. Wielki Meczet i Ribat.


Wejście do medyny. Na wprost widać Wielki Meczet, po prawej - budynek Soula Center

Za niewielką opłatą – możemy dostać się na dziedziniec Wielkiego Meczetu – to dość częsta możliwość. Jednak musimy pamiętać o odpowiednim ubraniu. Miejmy na uwadze, że to jest miejsce kultu religijnego, a nie kolejny zabytek do „odhaczenia”. Budowla  tutejszego Wielkiego meczetu jest nietypowa z kilku powodów. Po pierwsze jest on przerobioną kazbą obronną, stąd dość militarne wykończenie jego murów. Nie posiada także minaretu, z którego wieży nawołuje się wiernych do modlitwy. Taką funkcje pełniły wieże pobliskiego Ribatu. Ponieważ budynek pierwotnie był kazbą, jego położenie też jest niespotykane jak na główne meczety medyny, które znajdują się najczęściej w centrum starych miast.


Wielki Meczet – budynek  i dziedziniec – widok  z wieży Ribatu


W pobliżu Wielkiego Meczetu znajdują się, okupowane przez miejscowych, jadłodajnie serwujące shoarmę w różnego rodzaju pieczywie i cukiernie z przeraźliwie słodkimi ciastkami. Jedzenie jest tu świeże i smaczne – niech brak stolików nie zniechęca was do jego skosztowania – bo naprawdę warto. Ceny są zwykle ustalone, jednak bardzo często wypisane po arabsku, dlatego warto nauczyć się ichniejszych cyferek wcześniej ( Ada uczyła się z tablic rejestracyjnych w Egipcie – pisanych po „ichniemu” i „naszemu”). Ta wiedza przydaje się niejednokrotnie – zwłaszcza w  późniejszym targowaniu się z kupcami w medynie.


Przy Wielkim Meczecie znajdują się liczne kramiki, jadłodajnie i cukiernie

Gdybyśmy wychodząc z Wielkiego Meczetu skręcili w lewo i poszli  wzdłuż murów medyny, trafimy na targ – niekoniecznie turystyczny. Znajdziemy tutaj wszystko – poczynając od mniej lub bardziej potrzebnych tysiąca i jeden drobiazgów, przez konfekcję damską i męską, kramiki z przekąskami  po stragany z mięsem, głowami owiec wiszącymi na hakach czy tez stoiska z pieczywem, do których zapach sam nas doprowadzi.


Po lewej stronie od Wielkiego Meczetu znajduje sie rozległy miejscowy rynek

My natomiast proponujemy pójść w stronę Ribatu, widocznego po prawej stronie od meczetu.
Jest to najstarszy zabytek w mieście i bezwzględnie znajduje się na naszej Tunezyjskiej liście „must see”. Wchodząc, zwróćcie uwagę na bramę i jej kolumny -pochodzą jeszcze z czasów starożytnego Rzymu. Na pewno warto wspiąć się po 76 stopniach wąskim przejściem na szczyt jedynej wieży. Roztacza się z niej wspaniały widok na medynę, dziedziniec Wielkiego Meczetu czy morze a w oddali widać mury Muzeum Archeologicznego,  które także powinno być celem naszej wycieczki.


Ribat

Jeśli zostaniemy na murach Ribatu, to po prawej stronie od wejścia będzie można zobaczyć niewielki, charakterystyczny, ośmiokątny minaret. To Zawija Zakkak. Żeby tam dotrzeć, po wyjściu z Ribatu powinniśmy kierować się w prawą stronę, by po chwili spaceru  plątaniną uliczek, dotrzeć do jednego z najwspanialszych zabytków w Soussie. Niestety osoby innych wyznań niż muzułmańska mogą tylko z zewnątrz podziwiać minaret obłożony piękną mozaiką z niebiesko-zielonego kamienia i kafelków. Zawija Zakkak – to nie tylko piękny minaret – ale cały kompleks budynków.  Zawije były miejscami,  w których mieszkali ludzie poświęcający się praktykom duchowym: myśliciele, mistycy, przywódcy duchowi świata islamu.
W chwili ich śmierci, często stawały się ich mauzoleum. Nie inaczej było w przypadku zawiji Zakkak, która swoja nazwę zawdzięcza świętemu mędrcowi żyjącemu w Sousse w X wieku.

Na pierwszym zdjęciu Zawija Zakkak widziana z murów Ribatu /

Za minaretem skręcamy w lewo, kierując się w stronę zadaszonych suków. Po drodze mamy jeszcze jedną atrakcję turystyczną. Zabytkowy funduk Kalaout el-Koubba. Niestety nie wiem, ile kosztuje wejściówka, my uprzejmemu panu daliśmy bakszysz w zamian za możliwość  jego zwiedzania. Najbardziej charakterystycznym elementem tego miejsca jest kopuła z zygzakowatymi ornamentami, poza tym tuż przy bramie można obejrzeć … sejf czy też szafę pancerną.



funduk Kalaout el-Koubba

Od naszego pierwszego pobytu w Tunezji w roku 2005 – pojawiło się spore ułatwienie przy zwiedzaniu medyny. Na większych skrzyżowaniach dróg, zagubionych wędrowców prowadzą teraz tabliczki z wyznaczonymi głównymi szlakami turystycznymi. To znacząco pomaga rozeznać się w topografii, choć tak naprawdę nie jest ona specjalnie skomplikowana. Aczkolwiek, żeby ją poznać dobrze, trzeba wśród uliczek spędzić trochę czasu. (Na pewno pomocna będzie dobra mapa lub przewodnik książkowy). Dzięki tabliczkom też, rzadziej niż zwykle, będziecie narażeni na usługi samozwańczych przewodników, którzy za drobną opłatą oprowadzą was po medynie. Choć może się okazać, że dzięki takiej osobie traficie w miejsca nie opisane w przewodniku, do których sami nie dotarlibyście  w ogóle, a które skradną wasze serca.
Nam to się też przytrafiło – kiedy wyszliśmy z Ribatu – podczas naszej pierwszej wizyty w Sousse – bardzo chcieliśmy trafić do Zawiji. Wyglądaliśmy na zbyt zagubionych – by przedsiębiorczy arab przepuścił taką okazję – a podstępna mapa jakoś nie chciała nas doprowadzić do celu. Za jedyne 6DT, i długopis – obiecał doprowadzić nas do meczetu. (Dla porównania przewodnik w Kairouanie za oprowadzenie po większej części tamtejszej medyny  oraz po Wielkim Meczecie - zainkasował 10DT, bez długopisu!). No ale – frycowe początkujących wyprawowiczów.   Trzeba się nastawić na to, że jadąc w nieznane miejsce jesteśmy w negocjacjach zwykle na straconej pozycji, i jedyne co możemy - to przepłacić mniej albo więcej. Ale nie ma co narzekać - dzięki naszemu przewodnikowi za 6DT, o długopisie nie wspominając,  trafiliśmy do malutkiego  meczetu Abdel Kader – do którego później mimo kilku prób już drugi raz nie udało się dotrzeć, a warto bo miniaturowy dziedziniec był przepięknie zdobiony. Tak między prawdą a Bogiem,  nie wiem nawet czy jest on dostępny dla turystów / niewiernych, czy też zostaliśmy przemyceni dzięki układom obrotnego araba.


Dziedziniec meczetu Abdel Kader

Jeśli będziecie mieli szczęście i dotrzecie do zadaszonych suków wystarczająco wcześnie, nie dość, że będziecie mieli okazję w spokoju podziwiać architekturę tego miejsca, to dodatkowo będziecie świadkami jak sklepiki powoli budzą się do życia. Souq er-Ribaa może nie jest najefektywniejszym rynkiem ale warto tam na chwilę przystanąć, nacieszyć się  atmosferą w którejś z licznych kafejek.
Oczywiście jest to souk nastawiony głównie na turystów więc i ceny będą znacząco wyższe, choć cena w Tunezji jest kwestią umowną – i  zależy często od waszych umiejętności negocjacyjnych. Wartością orientacyjną dla was powinny być ceny z Solua Center – ale wiadomo – co to za radość kupić coś za tyle, ile było w sklepie, nie ma się jednak co łudzić – sprzedawca nie zejdzie poniżej kwoty, jaka mu się opłaca.  Btw – dodam, że często jeśli szukamy czegoś konkretnego to ten sam – dokładnie ten sam ;), towar możemy zobaczyć na kilku straganach – tam każdy jest czyimś kumplem, kuzynem, wspólnikiem – jeśli na danym kramiku nie ma interesującej was rzeczy czy rozmiaru – możecie być pewni, że właściciel sklepiku albo sam pobiegnie, albo wyśle umyślnego – do kogoś, kto to ma! Po czym okazuje się, że właśnie owo „TO” widzieliście 3 stoiska wcześniej ;)
Trzeba pamiętać, że samo targowanie w krajach arabskich,  po pierwsze -  jest spektaklem z rozpisanymi rolami i nie należy się przy tym stresować czy denerwować, w końcu to zabawa (choć czasem może tak nie wyglądać). A po drugie jest rzeczą niemal świętą. Co prawda, nikt was do zakupu zmuszać nie będzie, ale jak już zaczniecie negocjować, i sprzedawca zgodził się na waszą propozycję cenową, jaka by ona nie była - należy wtedy sfinalizować zakupy bez gadania i ociągania. Inaczej może być nieprzyjemnie. Trzeba przyjąć prostą zasadę – „nie chcę czegoś kupić – nie negocjuję”.
Jeśli właściciel kramu jest jeszcze ze starej, dobrej szkoły, to po lub w trakcie negocjacji możecie zostać poczęstowani herbatą miętową lub kawą, niestety zdarza się to coraz rzadziej, bo tak sprzedawcy jak i kupujący chcą jak najszybciej kupić lub sprzedać – zresztą – coraz częściej – nawet w soukach, trafiają się sklepy z ustalonymi cenami, gdzie raczej nie uda nam się utargować nawet kilku milimów . Ale trzeba przyznać, że z herbatą w ręku negocjuje się znacznie przyjemniej.


zadaszony Souq

W bezpośredniej bliskości Souqu znajdują się tzw cysterny Sofra. Niestety, w ich przypadku, nasza wiedza jest już tylko czysto podręcznikowa. Ponoć warto zobaczyć ten powstały w XI w. podziemny zbiornik wodny. Kiedyś było to jedno z głównych źródeł zaopatrzenia medyny w wodę. Niestety mimo kilku prób dostania się do środka, za każdym razem trafialiśmy na czas kiedy było zamknięte. Może wam się uda.


Uliczki i zakamarki, życie w medynie

Dalej kierujemy się wąską uliczką, w stronę widocznego z daleka budynku muzeum Archeologicznego - Kasbah. Droga wiedzie schodami pod górę, i tak już będzie aż do murów medyny. Nie sposób się zgubić. Po drodze mijamy liczne kawiarnie, hammamy i hoteliki. Noc w medynie? Może warto przemyśleć taki pomysł – może być egzotycznie. Ten spacer bardzo pokazuje, jak zmienia się medyna – w zależności od miejsca, gdzie jesteśmy, w głębi niesprzątane śmietniki na których baraszkują koty, im bliżej murów, tym czyściej i więcej zieleni.


Schodami w góre w stronę budynku muzeum

Kiedy dotrzemy już do murów i bramy Bab el-Gharbi, by dojść do muzeum musimy wyjść poza mury medyny i skręcić w lewo. Jeśli będzie wam się wydawało, ze dacie radę dotrzeć wewnętrzną drogą – zignorujcie ten pomysł – nie da rady. Nam niestety – podczas naszych pobytów – nigdy nie udało się zwiedzić muzeum (raz zostaliśmy wyprowadzeni z medyny – jako „You are lost!”, a następnym razem trafiliśmy na remont). Z tego co pisze przewodnik – zdecydowanie warto udać się tutaj - zwłaszcza jeśli nie mamy w planach zwiedzania muzeum Bardo w Tunisie. To tutaj znajduje się druga co do wielkości kolekcja mozaiki z czasów cesarstwa Rzymskiego.


Droga do muzeum po zewnętrznej stronie murów medyny / przed wejsciem

Idąc dalej  wzdłuż murów medyny w prawo, dotrzemy do, wg niektórych, najciekawszej bramy medyny tzw Bab el-finga – inaczej Brama Guillotine, której nazwa wzięła się od gilotyny ustawionej  za nia przez Francuzów. Prawdę powiedziawszy, brama nie robi specjalnego wrażenia, a góry walających się wszędzie śmieci nie dodają jej uroku. Kiedyś za nią mieścił się państwowy dom publiczny, ale po Jaśminowej Rewolucji został zamknięty – by udobruchać bardziej radykalnych wyborców. Jeśli będziemy głodni czy spragnieni - to po drodze do niej polecam na chwile wstąpić do kawiarni Sales. Tutaj właściciel ugości was bardzo dobrą kawą lub na miejscu przygotuje sok ze świeżych owoców. Cena za napoje to około 1 DT. My upodobaliśmy sobie stoliki na zewnątrz, stojące na ulicy – wzdłuż murów medyny, ale można posiedzieć też w środku, a jeśli chwilę porozmawiamy z właścicielem, może zaprowadzić nas na dach restauracji, z której rozciąga się widok na medynę w stronę portu. Gospodarz także oferuje noclegi, co może być miłą odskocznią, choć ceny zaproponowane nam nie były specjalnie atrakcyjnie ( 60€ - niestety – nie pamiętam za jaki okres), i byliśmy nimi zainteresowani bardziej jako ciekawostką, więc można je raczej potraktować z przymrużeniem oka.

Bab el_finga oraz pobliska kawiarnia Sales /  widok z dachu kawiarnianego na muzeum Kasbah.

Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Dar Essid . Od bramy Bab el-finga idziemy po prostu wzdłuż murów – w stronę przeciwną do Muzeum Kasbah. Po kilkuset metrach docieramy do  malutkiego, prywatnego muzeum przedstawiającego życie XIX wiecznego bogatego urzędnika i jego rodziny. Zaciszny zakątek medyny da nam na pewno chwilę wytchnienia. Koszt biletu nie jest wygórowany - 5 TD od osoby. Piękny stary budynek wg tablicy miał powstać w 928 roku, czyli jest jednym z najstarszych w medynie. Wg przewodnika - najciekawszymi obiektami  do zobaczenia są 700 letni kontrakt małżeński raz mała lampka oliwna pochodząca jeszcze z czasów rzymskich. Ale IMO - tak naprawdę trudno zdecydować – co jest najpiękniejsze czy najciekawsze, cały dom jest przesiąknięty atmosferą orientu, pełen niesamowitych bibelotów i przepięknych mozaik, a z dachu Daru  można podziwiać z innej perspektywy panoramę medyny.


Muzeum Dar Essid / widok roztaczający się z jego dachu na medynę. Wprawne oko zauważy obiekty które wcześniej już zwiedzaliśmy

Tak na prawdę,to jest nasz subiektywny wybór jeśli chodzi o polecane zabytki medyny w Sousse,  na pewno jednak nie wszystkie,  które można spotkać w tym miejscu.  Zachęcamy was, byście pozwolili sobie zagubić się wśród  wąskich uliczek medyny. Nie zwracali uwagi na miejscowych, którzy często będą was starali się zawrócić w kierunku Souqu, sugerując, że dalej przejścia nie ma, czy że się zgubiliście. Najprawdopodobniej ktoś z ich bliższej lub dalszej rodziny  ma tam swój sklep. Nie obawiajcie się też tego, że w medynie można zaginąć, nie jest ona ani taka duża ani też układ ulic nie jest bardzo skomplikowany. Natomiast atmosfera, która tutaj panuje, niezliczone kawiarenki, warsztaty rzemieślnicze, oraz ludzie sprawiają, że można choć na chwilę doznać uczucia przeniesienia w czasie.


Życie w murach medyny, jej zakamarki ,"tajemne" przejścia, opuszczone uliczki i gwarne targi, kawiarnie.

Kiedy postanowimy wracać już do hotelu, to z muzeum Dar Essid najprościej będzie kierować się wzdłuż murów. Jeśli chcemy wracać do Skanes lub Monastyru, idąc  przed siebie, po kilku minutach powinniście dotrzeć do  bramy, przy której, po drugiej stronie murów, znajduje się stacja końcowa wielu autobusów, stąd też łatwo możemy dostać się z powrotem na dworzec kolejowy w stronę Hammetu lub Tunisu.  Jeśli przejdziemy jeszcze kawałek,  dojdziemy do Ribatu i miejsca, z którego zaczynaliśmy naszą przechadzkę po tym pełnym uroku miejscu, stamtąd też szybko dotrzemy do  przystanku metra.
Celowo nie piszemy ani o hammamach – z których uroków nie korzystaliśmy – wg informacji naszej miejscowej znajomej – lepiej dopłacić i wybrać się do centrum SPA, ani o lokalnych jadłodajniach – jedzenie bardziej nam smakowało prosto ze straganu – niż w turystycznych knajpkach, które mocno straciły na jakości ostatnio.


Wielki Meczet i Ribat w blasku zachodzącego słońca, cały dzień można poświęcić na zwiedzanie tego miejsca i zaręczam, że nie ważne jak długo się tutaj przebywa, zawsze można zobaczyć, doświadczyć czy poznać coś nieznanego.